S. Błaszczak: Uff, przeżyjemy! To teraz popatrzmy jak się rozwijać!

S. Błaszczak: Uff, przeżyjemy! To teraz popatrzmy jak się rozwijać!

W czwartek, 28 maja, Partner projektu JoinBertus, firma 4Results przeprowadzi dla wszystkich zainteresowanych szkolenie online, w którym zmierzy się z tematem psychologii zmiany, czyli tego, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości tak, by maksymalnie wykorzystać stwarzane przez nią możliwości. 

„Okres, w którym się znajdujemy, bardzo mocno wpływa na nas od strony psychologicznej. Zmusza nas do bycia w ciągłym trybie próbowania. Warto zrozumieć, przez jakie fazy przechodzimy, skąd się w nas biorą pewne obawy, czego potrzeba, by dobrze się uczyć, próbować, działać” – mówi partner zarządzający 4Results i Ambasador projektu JoinBertus, Sławomir Błaszczak.

 

PGE VIVE Kielce: Jak pandemia odbija się na branży, w której funkcjonuje Pana firma? Wydaje się, że przedsiębiorcy jak nigdy potrzebują teraz doradztwa i błyskawicznego opracowania nowych strategii działania w nowej rzeczywistości.

Sławomir Błaszczak, partner zarządzający 4Results: Moja firma to branża szkoleniowo-doradcza. Mamy dwa zespoły – jeden typowo szkoleniowy, którego głównym klientem są duże korporacje, a drugi doradczy, w którym obsługiwane są średnie firmy, głównie polskie. To dwa typy klientów. W obydwu segmentach rynku pandemia spowodowała duże zapaści. Na rynku szkoleniowym, który zakłada, że ludzie spotykają się w sali szkoleniowej i razem się uczą, w ciągu dwóch tygodni nasz biznes zmalał do zera, ale w ciągu następnych odbudował się do 35% obrotu. W części konsultingowej było łatwiej, bo nie zawsze bazujemy na bezpośrednich spotkaniach.

Jak jako firma poradziliście sobie z tym problemem?

Za ogromny sukces postrzegam to, że nie poddaliśmy się. Nasza branża dostała bardzo mocne uderzenie, ale szybko przenieśliśmy się do online’u, rozwinęliśmy działania cyfrowe, dzięki czemu udało nam się dostosować do nowych warunków, w niektórych przypadkach nawet z większym poczuciem wartości dodanej! Klienci dali nam informację zwrotną, że szkolenia online okazały się nawet bardziej efektywne niż dotychczasowe.

O proszę, to ciekawe!

To prawda, nas samych też to zaskoczyło. Stało się to w dużym stopniu dlatego, że zaczęliśmy bardziej wykorzystywać nowoczesną technologię. Mieliśmy dobrze dopasowane narzędzia, aplikacje, które wsparły nasze działania.

Czyli szybko zaczęliście działać w obliczu niepewności. Czy mógłby Pan po krótce nakreślić, co właśnie teraz powinni robić przedsiębiorcy? Szybko działać czy raczej najpierw poczekać, przeanalizować rynek?

Opowiem o naszych doświadczeniach. Gdy biznes zaczyna spadać istotne jest, by utrzymać możliwie najszerszy zespół i dać wszystkim osobom pracę zarobkową, czyli by najpierw wyciągać ludzi ze stanu podłamania, rezygnacji. Mieliśmy sporo takich działań. Chodzi o to, że musieliśmy najpierw zadbać sami o siebie, by być w stanie pomagać innym. W tym celu wprowadziliśmy krótkoterminowe wizje i rozwiązania. Planowaliśmy w krótkich perspektywach, miesiąc do przodu, nie dłużej. Musieliśmy się tego nauczyć, bo to zupełnie inna perspektywa od tej, którą znamy. Przekładając to na język sportu, trzeba skupiać się na najbliższej piłce, najbliższym podaniu, a nie myśleć o całych rozgrywkach. W naszym przypadku myślenie sprowadzało się np. do pytania, jak dobrze przeprowadzić szkolenie online dla klienta, który do tej pory miał mieć całodniowe szkolenie bezpośrednie. Jak go do tego przekonać i mieć podobny efekt.

Co dalej?

Drugi krok to nauczyć się, jak w tej sytuacji konkurować. Jak wygrać na rynku, który cały czas walczy o to, by mieć jakiekolwiek zlecenia. My patrzyliśmy, co robią inni i szukaliśmy tego, co my możemy zrobić lepiej w podobnym budżecie. Zdaliśmy sobie sprawę, że działamy w obszarze, w którym dla klienta ważna jest każda złotówka, bo środki przeznaczone na rozwój są mocno ograniczone. Obecnie jesteśmy natomiast na trzecim etapie, w którym zadajemy sobie pytanie, jak w ogóle ukształtować rynek, by dostarczał on większą wartość dla klientów. Mamy ambicję, by zostać liderem, który mówi innym „Jak chcesz mieć efekty z procesów rozwojowych, to stosuj narzędzia proponowane przez 4results”. Szukamy takich narzędzi. Platform, form, w których możemy wciągać uczestników w krótkie zadania, łączyć ich w małe zespoły. Budżety na szkolenia są zmniejszane, więc stwórzmy takie warunki, by zwrot z inwestycji był wyczuwalny. Traktujemy nasz trzeci etap jako stworzenie konkurencyjnej usługi, wyjście ze strategii czerwonego oceanu na niebieski, gdzie konkurujemy wartością, a nie ceną.

Co z Waszego przykładu mogą wyciągnąć pozostali przedsiębiorcy?

Moja porada dla przedsiębiorców jest chyba taka, żeby myśleć krótkoterminowo, w kategorii miesiąca lub miesięcy, w zależności od biznesu, jaki prowadzimy. Koncentrować się na tym, co ta sytuacja wnosi dobrego, na jaki następny etap rozwoju naszej organizacji nas zabiera. Patrzeć, czego się nauczyliśmy na kolejnych etapach. Myśleć „Dobra, to już mamy, to przeżyjemy, uff! To teraz popatrzmy, jak się rozwijać.”.

Czy myśli Pan, że faza myślenia o przetrwaniu jest już w Polsce za nami, a przedsiębiorcy mogą pozwolić już sobie na komfort myślenia o rozwoju?

Absolutnie tak nie myślę. Żyjemy w ogóle w świecie, w którym nie możemy przyjmować trwałych założeń. W mojej firmie mamy już ten etap, ale po pierwsze nie obiecuję sobie, że on na sto procent się sprawdzi. Testuję go, bo dopiero zacząłem tę przygodę parę tygodni temu. Nie wiem, jak klient zareaguje na moje założenia. Na razie reaguje dobrze, ale zobaczymy, co będzie dalej. Po drugie, nie mam pojęcia, co się jeszcze zdarzy na tym rynku w wakacje czy jesienią. Być może znowu będziemy w trybie przetrwania. Pewne rzeczy dzieją się równolegle. Z jednej strony chodzi o kreatywność, wychodzenie do przodu, a jednocześnie cały czas analizę tego, co się dzieje wokół.

Widać u Pana optymizm, traktowanie całej tej sytuacji jako ciekawego biznesowego wyzwania. Czy podobne nastawienie spotyka Pan u swoich klientów?

Powiedziałbym, że to zależy od branży, w której działają z jednej strony, a z drugiej strony od ludzkich charakterów, bo te są różne. Są dwa wektory, które ja w sobie widzę i staram się, by były one widoczne w moim zespole. Pierwszy to bycie proaktywnym w tej sytuacji, a drugi to twarde stąpanie po ziemi. Jak patrzę na przedsiębiorców, to widzę takich, którzy są w makabrycznych branżach, np. eventowych, ale są bardzo pozytywnie nastawieni, widzą ogromne szanse na przyszłość. Są branże, które się cieszą, bo ich klient zaczyna się zachowywać tak, że im to pasuje biznesowo. Tak mamy np. w inwestycjach, bo gdy pojawił się niepokój, spekulacje stają się jeszcze bardziej intratne. Są i biznesy, w których ludzie się naturalnie załamali, choć szczerze mówiąc jest ich mało. Ci, którzy są przedsiębiorcami, mają ryt walczaka, są gotowi na ryzyko. Wiedzą, że były lepsze czasy, a teraz są trudniejsze.

Naturalnym odruchem w sytuacji zagrożenia jest dbanie o bezpieczeństwo samego siebie, ale czy podobnie jak na płaszczyźnie prywatnej, gdzie troszczymy się o swoich bliskich, w interesie przedsiębiorstw nie jest także dbanie o swoich kontrahentów? 

Uważam, że trzeba dbać o swoją firmę, a na ile się da, też o swoich dostawców i kontrahentów. Ja od kilku naszych klientów doświadczyłem takiej troski. Niektórzy wprost mi powiedzieli „Sławek, jesteście polską firmą, więc wam pomożemy, chcielibyśmy, żebyście przetrwali, bo zależy nam na takiej firmie, jak wasza. Dlatego dziś u was wykupimy jakąś usługę z nieznaną datą realizacji, by poprawić wam płynność.”

Czego nauczył się Pan podczas pandemii o sobie i swojej firmie?

Nauczyłem się, że bycie w domu z rodziną przez dwa miesiące bardzo mi służy. I że to jest najlepszy rodzinnie czas. Akurat mamy psa, któremu ja byłem przeciwny, a teraz okazało się, że była to cudowna decyzja. Codziennie wychodzimy na co najmniej godzinny spacer. Ciekawe od strony zawodowej było to, że mimo mniejszego obrotu i mniejszej liczby klientów, pracy było dużo więcej. To pokazuje, jak tworzy się chaos komunikacyjny, jak wiele rzeczy się zmienia, gdy zmienia się tryb pracy, bo tu nie chodzi tylko o to, że pracujemy z domu, ale że wszystko dostarczamy dla klientów online. Niby nie tracimy już czasu na podróże, ale i tak jest chaos, ponieważ musimy uczyć się nowych metod. U nas czasem przygotowanie dwugodzinnego webinaru zajmowało dużo więcej czasu, niż dwudniowego szkolenia w sali szkoleniowej. To pokazuje też, jak intensywny rozwój jako organizacja można przejść w ciągu dwóch miesięcy. To, co przeszliśmy teraz, zajęłoby nam normalnie z dziesięć lat!

A czego nauczył się Pan o biznesie?

Nauczyłem się większego dystansu do biznesu. Zobaczyłem, jak kruchy jest. Zauważyłem, że są pewne zjawiska, na które nie mamy wpływu, a które z dnia na dzień wszystko mogą przekreślić. Nauczyłem się, że nawet jak zawali się biznes, to świat się nie zawali.

W czwartek, 28 maja, o godz. 15:00 wspólnie z aktorem i trenerem 4Results Maciejem Robakiewiczem będzie Pan prowadził webinarium pt. „Przyspieszona Zmiana – praktyczne wskazówki dla liderów”, którego partnerem będzie projekt JoinBertus. Czego będzie ono dotyczyło?

Dużo będzie tego, o czym właśnie rozmawiamy. Okres, w którym się znajdujemy, bardzo mocno wpływa na nas od strony psychologicznej. Zmusza nas do bycia w ciągłym trybie próbowania. Warto zrozumieć, przez jakie fazy przechodzimy, skąd się w nas biorą pewne obawy, czego potrzeba, by dobrze się uczyć, próbować, działać. Bycie w takim sprincie na dłuższą metę jest wykańczające, więc musimy zadbać o stronę energetyczną. Dotkniemy tematów z psychologii zmiany dotyczących tego, jak świadomie zarządzać procesami u siebie i swoich ludzi, jak wykorzystywać możliwości wynikające ze zmiany do strategicznego kształtowania biznesu krok po kroku, do proaktywności, wykorzystania sfery online, digitalizacji. Powiemy więc, jak przenieść dobre rzeczy do nowego pocovidowego świata.

 

Osoby zainteresowane udziałem w szkoleniu zapraszamy do zgłoszenia online TUTAJ.